10 minut przez które popularyzacja rzetelnych badań i nauki, idzie jak krew w piach. O wypowiedzi prof. Ryszarda Henryka Kozłowskiego

Dziesięć minut. Tyle trwa wypowiedź, profesora inżynierii materiałowej, pracownika naukowego Politechniki Krakowskiej im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie, która została zarejestrowana w dniu 18 listopada 2017 roku w Krakowie podczas spotkania Konwentu Narodowego Polski i udostępniona przez Janusza Zagórskiego i jego NTV Niezależna Telewizja ZOBACZ.
Zagajenie o imperium lechickim zaczyna się w 53 minucie i 31 sekundzie filmu:

[53:31] Ja może na koniec Państwu pokażę, żeby Państwa jednak pobudzić do optymizmu, a, jakim myśmy obszarem zarządzali w Europie.

Po chwili, która poświęcona jest na uruchomienie odpowiedniej ilustracji pada:

[54:43] Proszę Państwa, dlaczego, hm…, dlaczego myśmy nie wiedzieli, że na Jasnej Górze obok portretu Matki Boskiej Częstochowskiej jest obraz pochodzący z XVI wieku, który przedstawia pięćdziesięciu dwóch królów i książąt, naszych korzeni, Słowian. Pierwszy, Lech Wielki I, rządził w XVIII wieku, tysiąc siedemset…, pięćdziesiąt lat [męski głos z sali: przed naszą erą], przed naszą erą, przed naszą erą! Proszę Państwa, czy to nie je[st] szok. Dlaczego episkopat w Polsce, nie mówię episkopat polski, tylko w Polsce, ukrywa to przed Kościołem Katolickim, który my stanowimy… Katolicy, prawda… Dlaczego? No przecież to jest absolutnie szokujące.

Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Po pierwsze, jasnogórski poczet królów i książąt polskich, a właściwie Series chronologica ducum et regum polonorum a Lacho I. ad Augustum IIII. nie wisi obok ikony Matki Boskiej Częstochowskiej. Nie jest też przez nikogo ukrywany! Informacja o tym dziele podana jest np. w Wikipedii, w dziale zabytków malarskich posiadanych przez klasztor ojców paulinów w Częstochowie. W 1990 roku, w nakładzie 20 tysięcy egzemplarzy (19800 + 200), wyszedł album, w którym poczet ten został umieszczony w całości w raz z poszczególnymi medalionami z wizerunkami książąt i królów polskich. Seria ta nie powstała w XVI wieku, lecz w XVIII wieku, po 1764 roku (widnieje na nim wizerunek króla Stanisława Augusta Poniatowskiego). Rzeczony obraz to olej na płótnie, na którym w 5 rzędach po 11 medalionów (łącznie jest ich 55) przedstawiono wizerunki bajecznych i historycznych władców polski. Rozpoczyna się on herbem Orła Białego, a kończy na Stanisławie Auguście Poniatowskim. Po wizerunku tego władcy zostały jeszcze dwa wolne pola, zapewne dla następnych władców (poczet powstał zatem przed upadkiem Pierwszej Rzeczpospolitej i abdykacją Stanisława Augusta). Dwa puste medaliony uzupełniono dopiero po 1815 roku. W pierwszym umieszczono wizerunek Aleksandra I, cara rosyjskiego i jednocześnie króla Polski, w ostatnim, dwugłowego carskiego orła. Portreciki te zamalowywano już w XIX wieku, choć do dziś, przy dobrym przyjrzeniu się widać ślady po wizerunku Aleksandra I. Nikt do tej pory nie podniósł jeszcze jednej kwestii.
Jasnogórski poczet zawiera błędy chronologiczne wśród władców między Przemysłem II, a Jadwigą Andegaweńską. Według malarza pocztu kolejność jest następująca: Przemysł II, Władysław Łokietek, Wacław II, Ludwik Węgierski, Kazimierz III Wielki, Jadwiga. Prawidłowa kolejność: Przemysł II, Wacław II, Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Ludwik Węgierski, Jadwiga. Do dziś nie wiemy, z jakiego źródła (i czy w ogóle takie było), korzystał anonimowy artysta-malarz podczas wykonania tego obrazu, że doszło do takiej pomyłki. Natomiast lista władców, zwłaszcza przedmieszkowych, pochodzi z kroniki Wincentego Kadłubka i innych (m.in. Jana Długosza), którzy z relacji biskupa krakowskiego korzystali, tworząc swoje dzieła. Poczet jasnogórski być może wzorowany jest na poczcie stworzonym przez Marcello Bacciarelliego w latach 1768–1771, który został umieszczony na ścianach Pokoju Marmurowego Zamku Królewskiego w Warszawie.
Następnie R. Kozłowski przechodzi do słynnej mapy:

[55:42] Ale pokażę Państwu, jakim obszarem Lech zarządzał… Proszę. I nie było w ogóle Niemiec! Lechina Empir. Myśmy graniczyli z Francją! Nie było w ogóle jakiś tam Belgii, Holandii i tak dalej. To był obszar Francja, a tam Czarne Morze, Ural, I tak dalej. To są nasze korzenie.

Smutne jest to, że człowiek z tytułem profesora daje się nabrać na marną przeróbkę graficzną, o której szerzej i szczegółowo będzie w kolejnym tekście z serii Cztery przykłady rzetelności metody naukowej Janusza Bieszka. Z drugiej strony sytuacja jest komiczna, oto profesor, doświadczony naukowo uczony, nie zweryfikował internetowej mapki, tylko przedstawia to publice jako pewnik. Na przedstawione przez R. Kozłowskiego rewelacje reaguje osoba z sali, która kilkukrotnie w czasie tych dziesięciu minut w różny sposób reaguje na wypowiedzi R. Kozłowskiego:

[56:15; kobiecy głos z sali] Panie Profesorze, z tym że, historio przyjmuje to, co ma udokumentowanie w materiałach pisanych, a do tego nie ma materiałów pisanych, jedynie pośrednio można to przez łacinę i inne języki doprowadzić do tego.

Na tą, słuszną, choć nieudolnie prowadzoną krytykę (gdyż, do osławionej mapy takich źródeł nie ma, a samo Imperium Lechickie nie istniało, bo nie ma na jego istnienie żadnych wiarygodnych dowodów, zwłaszcza odkryć archeologicznych) R. Kozłowski szybko i brawurowo wręcz odpowiada, zbywając polemikę:

[56:30] Był autor, arcybiskup Srokosz, Prokosz, który właśnie opisał to i spowodował powstanie tego portretu, tych króli i książąt, ale on był znienawidzony przez masony, masonów i dużo na tym cierpiał. Natomiast przypadkowo znaleziono na targowisku książkę jego, z kartkami niektórymi wyrwanymi, które ten sprzedawca traktował jako papier zawijając produkty, które sprzedawał. Nie muszę mówić państwu, jakiego był pochodzenia. [57:11; męski głos z sali] Bo można za to posiedzieć.
[57:14; głos R. Kozłowskiego] Hehehe, no, no…

Dalej nie cytujemy. Cały ten fragment to totalny odlot i absurd. Po pierwsze kronika Prokosza została spisana w XVIII lub XIX wieku, w zależności od tego, którą wersję autorstwa przyjmiemy, czy tą, że jest nim Przybysław Dyjamentowski czy generał Franciszek Morawski (artykuł P. Boronia o tym dziele ZOBACZ). Dzieło to, nie jest źródłem dla autora pocztu jasnogórskiego, bowiem nie maluje na swoim obrazie szeregu wymyślonych i zaprezentowanych w Kronice Słowiańsko-Sarmackiej władców. R. Kozłowski powiela również historię odnalezienia tej kroniki, która została zawarta przez jej wydawcę, Hipolita Kownackiego, dla uwiarygodnienia tego znaleziska, tj. odnalezienie jej na żydowskim kramie. Oczywiście żadnego arcybiskupa Srokosza, ani też Prokosza nigdy nie było, ale o tym już pisaliśmy we wcześniejszych tekstach, więc nie będziemy się tutaj autoplagiatować.
R. Kozłowski informuje również, że oprócz króla Lecha, istniał jeszcze inny władca (ciekawe jest to, że nie ma go na prezentowanym wcześniej przez niego poczcie): 
 
[58:20] Był też król Polach, stąd polachu. Ale proszę Państwa, nawet jak byłem w tych krajach arabskich, jako ekspert pracowałem w Nigerii, spotykałem się z Arabami również, to i również spotkałem wtedy Albina Siwaka. On pracował w Libii i tam jeden Libijczyk zawiózł go do ruin starego miasta, gdzie pokazał nienaruszony pomnik jeźdźca na koniu. Spytał się Siwaka: Czy wiesz, kto to jest? No skąd mam wiedzieć. To jest król, który nami rządził dwa i dwa i pół tysiąca lat temu z Lechistanu. Czyli myśmy mieli takie stosunki, prawda? 
 
Zaczniemy od pytania. Może nam ktoś wyjaśnić, od kiedy Nigeria, kraj afrykański jest krajem arabskim? Nie chodzi nam o rozwój islamu w tym kraju, tylko, od kiedy należy do grupy tych państw, które łączy od wieków kultura arabska? Bo sformułowanie R. Kozłowskiego jest nielogiczne. To po pierwsze. Po drugie, anegdotka z Albinem Siwakiem. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować jej autentyczności. Ale po sposobie jej opowieści, najprawdopodobniejsze jest to, że Libijczyk chciał po prostu zarobić, pokazując obcokrajowcowi to, co nie pokaże mu zwyczajny przewodnik (charakterystyczne dla krajów religii islamu, a Libia jest takim państwem). W takich wypadkach osoba taka, zrobi i powie dosłownie wszystko, byle tylko dostać parę dolarów. Teraz napiszemy kim jest Albin Siwak, czyli źródło tej anegdotki dla R. Kozłowskiego, która ma potwierdzać jego wypowiedź o Imperium Lechickim. Albin Siwak, murarz, członek PZPR i Biura Politycznego KC PZPR. Wykształcenie: ukończone 7 klas szkoły podstawowej. Związany z frakcją moczarowców i antysyjonistów (Jaruzelskiego). W 1986 roku odesłano go na placówkę dyplomatyczną do Libii, skąd został odwołany w 1990 przez ministra spraw zagranicznych prof. Krzysztofa Skubiszewskiego. Notkę biograficzna Siwaka można znaleźć tutaj ZOBACZ. Bardzo ciekawy o tej postaci tekst napisał również T. Gawiński. Można go przeczytać tutaj ZOBACZ. Tak wyglądają źródła informacji R. Kozłowskiego. Kilka minut dalej brnie dalej w około islamską narrację:

[60:28] Ci terroryści, w tej chwili islam, mówi Allah, czyli jest Lach, Lach, al – ten, ten król, ten władca
[60:38; kobiecy głos z sali] to jest bóg.
[60:43; głos R. Kozłowskiego] Natomiast niestety Polach potem się zniekształciło w niewolników i oni nas traktują w tej chwili jak niewolników.

Nie będziemy tego komentować, bowiem cały ten wywód zakrawa na jedną wielką kpinę. Ale to nie koniec rewelacji profesora R. Kozłowskiego. Podczas tych dziesięciu minut dość intensywnie korzysta z materiałów/wydruków komputerowych. Pewnie zastanowi Cię czytelniku, co to za materiały? Już wyjaśniamy. Pierwszy cytat z R. Kozłowskiego:

[57:56] Polacy, Ariowie, Słowianie, zamieszkujemy tutejsze ziemie od 10 700 lat, bo to pokazały wykopaliska archeologiczne, wykonane niedawno stosunkowo, 2010-2013. Także to jest absolutnie wspaniała rzecz.

Oczywiście R. Kozłowski nie jest wstanie wskazać, o jakie badania archeologiczne chodzi oraz na jakiej podstawie stwierdza, że Słowianie zamieszkują ziemie polskie od ponad dziesięciu tysiącleci.

Drugi cytat z R. Kozłowskiego:

[59:08] W Rzymie, jeszcze to może podam, po trzech przegranych bitwach stoczony ze Słowianami, Juliusz Cezar zaoferował Lechowi III Ariowitowi starszą siostrę Julię na żonę, wraz z Bawarią w posagu, wtedy jeszcze w ogóle nie było Niemiec, wstrzymania ataków Słowian. Juliusz Cezar pamiętał, że podczas tej kampanii jego wojska zabiły dwie poprzednie żony nasze króla w Galii. Król Lech III przystał na to i poślubił Julię, i podarował jej w prezencie ziemię serbską – część podległego mu Imperium Lechitów. I tak dalej i tak dalej.

Oraz trzeci cytat z R. Kozłowskiego:

[59:51] Od tej pory bawarskie miasto Vincelicum, dziś Augsburg, nazwane było miastem Lecha. Kto o tym wie? Dlaczego to się ukrywa?

Wiedzy tej nikt nie ukrywa, bo są to wierutne bzdury. A my zadamy pytanie R. Kozłowskiemu, dlaczego on ukrywa źródło tych rewelacji i nie poda go swoim słuchaczom? Wiesz, dlaczego, drogi Czytelniku? Bo trzy ostatnie cytaty nie są jego własnymi słowami. Wyczytał je z wydruków strony Tajne Archiwum Watykańskie i przeczytał słowo w słowo pasujące do jego narracji fragmenty. Możesz to sam sprawdzić tutaj ZOBACZ. My zamieszczamy również screeny z tego artykułu.

Wypadałoby jakoś ten wpis podsumować. Niestety będzie to smutna konstatacja. Te dziesięć minut w wypowiedzi profesora inżynierii materiałowej wystarczy, by zapewne zniweczyć trud, z jakim naukowcy popularyzują naukę, zwłaszcza historię. Już słyszymy argumenty tzw. turbolechitów, że naukowcy zaczynają mówić o Imperium Lechickim, że jest to wyjątek potwierdzający ogólnonaukowy spisek, a sama osoba R. Kozłowskiego będzie potraktowana instrumentalnie, podobnie jak ostatnio uczyniono to z profesorem Henrykiem Samsonowiczem (który, nota bene, w ogóle nie mówił, że istniało jakieś lechickie imperium). Smutne będą również inne wnioski. Po pierwsze, profesor zwyczajny, mimo posiadania umiejętności analitycznych, kompetencji naukowych w swojej dziedzinie, krytycznej analizy danych i informacji, dał się zmanipulować. Po drugie, wykorzystując swój profesorski autorytet, prezentując informacje, o których nie ma bladego pojęcia, manipuluje słuchaczami, nieudolnie zresztą przytaczając totalne bzdury. I po trzecie, podczas swojej wypowiedzi dokonuje, i to przed kamerą, plagiatu wpisu ze strony internetowej. Niżej już chyba upaść nie można, a reszta nadaje się do kibla z głębokim odpływem. 
(aw & łf)

PS Po wysłuchaniu omawianego nagrania i napisania tego tekstu mamy ochotę się zdrowo nawalić i zapomnieć, że R. Kozłowski również należy do tego samego środowiska co my, czyli środowiska naukowego.

Komentarze

  1. Znam ból. Sam jestem inżynioerem. To ja pójdę kolić za jastem.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Po pierwsze, profesor zwyczajny, mimo posiadania umiejętności analitycznych, kompetencji naukowych w swojej dziedzinie, krytycznej analizy danych i informacji, dał się zmanipulować. "

    To tak nie do końca niestety. Mam wrażenie, że ludzie z politechnik są na to najbardziej narażeni, ale dotyczy to także innych dziedzin. Na poznańskiej politechnice jest (był?) dr hab., który wyznaje skrajne młodoziemstwo. Oczywiście argumenty ma na poziomie tornada na wysypisku, co składa boeinga. To trochę tak oklepane, jak wyciąganie Lechii z Biblii. Natomiast na co dzień współpracuje z b. dobrymi ośrodkami z całej Europy.

    Ja u siebie spotkałem się z geologami, co to twierdzą, że wulkany wyrzucają więcej CO2 niż ludzkość. Do sprawdzenia w kilka chwil, ale przecież "profesor chemii tak powiedział". To, że faktycznie pewnie tak powiedział, to już inna sprawa... Inny profesor (fizyki) rozpisywał równania matematyczne, żeby dowieźć, że są dokładnie trzy osoby boskie, więc to katolicy mają rację, a nie jakieś inne wyznanie (posiłkował się danymi z Einsteina)...

    To jest raczej szersze zjawisko, które dobrze podsumował kiedyś bodaj Dawkins (albo inny z jeźdźców). Niektórzy po prostu o 16:00 odbijają kartę, odwieszają na wieszak swój rozum, zabierają płaszcz i wychodzą do domów. I nie przeszkadza im to w byciu dobrymi w swojej wąskiej dziedzinie. Dlatego ja dzielę ludzi akademii na naukowców i pracowników naukowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak to wygląda, jakby prof. Ryszard Kozłowski zamierzał udowodnić, że inteligencję dzielimy na wrodzoną i techniczną. Nie po raz pierwszy. Od lat jest "ekspertem" operetkowej prawicy.
      Historia nauki pełna jest mniej lub bardziej czcigodnych mężów, którzy w pewnym wieku (niekoniecznie szczególnie zaawansowanym) poczęli odkrywać alternatywne światy, a w nich promienie N, zabójcze szczepionki, ludzi walczących z dinozaurami i mrowie a mrowie innych rzeczy. Dodajmy do tego zwykłych wydrwigroszy.

      Usuń
  3. Jako spec od materiałów , jedyna wiarygodna opinia tego profesora mogłaby dotyczyć dawnej ceramiki i nic poza tym , stąd te wszystkie jego wywody należy traktować jako próbę pozyskania popularności bo ten pan usiłuje od kilku lat zaistnieć w polityce

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno go określić inaczej, niż jako pajaca...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę jestem zaskoczony Panów zdziwieniem. Choroba rozprzestrzenia się a środowisko naukowe ma to głęboko w ..... nosie. Czy są choćby zapowiedzi publikacji antyturbolechickich? Chyba nie. Z mojej (zapewne niepełnej) wiedzy wynika, że walkę z tym fantazmatem prowadzą : Pan, Pan Paweł, blog IL to bzdura, trochę Histmag i anonimowi kamikadze dyskutujący z wyznawcami Wielkiej Lechii np. na blogach Białczyńskiego czy RudaWeb. W sumie partyzantka. Dlatego, jeżeli nic się nie zmieni, proszę nie być zaskoczonym jak Pana potomkowie w szkole będą się uczyć o lechickim królu Koszyszko herbu Kroy, a pracę magisterską pt. Wpływ haplogrupy R1a1 na przemysł ciężki w okresie panowania XII wojewodów będą bronić u A. Leszczyńskiego. Nierealne? Oby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uspokoję Pana. Będzie książka o turbosłowianach i turbolechitach. Przygotowuje ją Roman Żuchowicz - również swoisty kamikadze w walce z fantazmatem, doktorant UW. Książka ma wyjść na początku przyszłego roku.

      Usuń
    2. Cóż, żyjemy w nowej epoce i świat nauki będzie się musiał przystosować. Internetowej "partyzantki" nie da się uniknąć. Dotyczy to przecież nie tylko historii. Podobne problemy mają medycy, biolodzy, fizycy, chemicy, po prostu wszyscy.

      Usuń
    3. "Dlatego, jeżeli nic się nie zmieni, proszę nie być zaskoczonym jak Pana potomkowie w szkole będą się uczyć o lechickim królu Koszyszko herbu Kroy, a pracę magisterską pt. Wpływ haplogrupy R1a1 na przemysł ciężki w okresie panowania XII wojewodów będą bronić u A. Leszczyńskiego."
      Może być gorzej bo może być i tak że towarzyszyć im będą na każdym kroku pomniki i obrazy Bieszka i Szydłowskiego jak obrazy i pomniki Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila towarzyszą Koreańczykom. Już widzę te bannery na każdej ulicy, na każdym rogu: "Paweł Szydłowski - ukochany przez naród prezydent państwa, wódz narodu i sekretarz partii", "Paweł Szydłowski - przyjaciel i stronnik klasy robotniczej i chłopskiej narodu polskiego rasy aryjskiej", "Paweł Szydłowski - natchnienie żołnierzy, wybitny strateg i wódz armii, obrońca Polaków, postrach Żydów i niemieckich podludzi", "Paweł Szydłowski - inspiracja malarzy, rzeźbiarzy, muzyków i filmowców", "Paweł Szydłowski - geniusz nauki i edukacji", "Paweł Szydłowski - geniusz medycyny", "Paweł Szydłowski -przyjaciel dzieci i rodzin", "Paweł Szydłowski - budowniczy tysiąclecia" bla bla bla bla..... a wszystko to w takt melodii hymnu ZSRR.
      A tak na poważnie to:
      "Nierealne? Oby." I tego się trzymajmy

      Usuń
  6. Sigillum, najlepszy tekst na blogu. Smutne to.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miejcie za złe niektórym naukowcom, że próbują sił w polityce. To ich poczucie patriotyzmu nie pozwala na bierność, przecież wszyscy widzą co robią nasze tzw "elity", a oni chcą w ten sposób zmienić to bagno.
    A że nie mają odpowiednich kwalifikacji do tego, to wychodzi karykatura...
    Niemniej należy podziwiać ich poczucie odpowiedzialności za stan państwa polskiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo, bardzo ładne - popłakałem się ze śmiechu. A serio: czy Smok Wawelski był Aryjskim Lechitą czy Lechickim Ariem? Nb pierdolec pseudonaukowy w najlepsze (najgorsze) funkcjonuje w niemieckiej wiki, oto co SZKOPI mają o INDOEUROPEJCZYKACH: https://de.wikipedia.org/wiki/Indogermanen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej nie jest miejsce dla ciebie.

      Usuń
    2. Arszczur - bardzo aktywny youtube'owy troll, ekstremalny szur i prymityw. Połowa z jego wypowiedzi nie nadaje się do zacytowania ze względu na wulgarność, ta druga połowa zresztą również.

      Usuń
  9. Nigrzeczne krytykanctwo niczego nie wnosi do naszej historii, a to że nasze dzieje rozpoczynają się trochę wcześniej niż 966rok to dla wszystkich myślących oczywiste. Cenię tych którzy popełniając błędy próbują dociec prawdy. Beznadziejni są ludzie, którzy nic nie robią, tylko w chamski sposób wyśmiewają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, deklaracja ideologiczna już jest. A potrafisz, cny Anonimie coś tak na temat powiedzieć?

      Usuń
  10. Ty też kolego na tym blogu niczego nie wnosisz poza krytyką. Niestety z daną dziedziną nauki jest tak że rządzi beton. On nie dopuszcza żadnej polemiki i zmian. Chcesz do nich należeć to musisz pisać zgodnie z ich teorią, inaczej będziesz wyśmiany. To że wiele rzeczy nie zgadza się w historii to nic nie znaczy...po prostu niepasujące kawałki odrzuca się. Podobnie jak z opowiastkami że przed Mieszkiem nic nie było... pytanie tylko skąd dymarki sprzed 2 tysięcy lat na ziemiach polskich. Polski nie było na mapach ponad 123 lata. 123 lata starannie niszczono każdy przejaw Polskości. Wymazywano z historii ... jak myślisz jak to ma się do dzisiejszego stanu wiedzy? Skąd mamy wiedzę na jej temat ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A swoim komentarzem co wniosłeś? Co konkretnie wymazano z historii? Możesz to wyjaśnić?

      Usuń
    2. No tak "dymarki" dowodzą istnienia Wielkiej Lechii. Robienie zarzutu z "krytyki" też mało fachowo brzmi, bowiem "kritikos" po grecku znaczy "umiejący rozróżniać".

      Usuń
    3. A czy anonimowy powiedział, że dymarki świadczą o istnieniu Wielkiej Lechii? Nie nie powiedział tego, zapytał dlaczego oficjalna nauka pomija dowody i fakty nie pasujące do oficjalnie istniejącej wersji. Bo faktem jest, że jak nauka nie potrafi czegoś wyjaśnić to twierdzi, że tego nie ma. Środowisko naukowe zaczyna akceptować nowe fakty dopiero gdy ktoś udowodni w sposób niezbity i nie budzący wątpliwości, że byli ignorantami. Wtedy powstaje nowa wersja i trwa tak długo, aż pojawią się nowe fakty i dowody, które ponownie są ignorowane i przemilczane do czasu aż itd... Ten ciągły proces wynika z ludzkiej natury, nikt nie lubi przyznawać się do niewiedzy, błędu czy pomyłki.

      Usuń
    4. Ta paplanina to miała być o czym?

      Usuń
  11. "Srokosz, Prokosz" to jak w końcu? Można by to uznać za streszczenie wypowiedzi p. Kozłowskiego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz